Mity i stereotypy o wizycie u urologa – obalamy raz na zawsze!
Nie ma co się oszukiwać – niestety nadal dla wielu mężczyzn wizyta u urologa brzmi jak zwiastun horroru. Strach przed badaniem, wewnętrzny wstyd i przekonanie, że „to nie dla mnie, bo nic mnie nie boli” skutecznie odsuwają w czasie dzień wizyty.
Ale czy naprawdę jest się czego bać? Czy słowa “Idę do urologa” to powód do obciachu, czy raczej obciachem jest, że się tego wstydzisz? Dlaczego dla kobiet wizyta u ginekologa to rutyna, a wizyta u urologa dla mężczyzny to nadal często “ostateczna ostateczność”?
W tym wpisie odpowiemy sobie na te pytania, obalając jednocześnie stereotypy, które budzą w wielu mężczyznach tę irracjonalną panikę ...

Mit #1: Wizyta u urologa = badanie per rectum
Prawdopodobnie najczęstszy i najbardziej żywy mit w rozmowach o urologu. Wielu panów wyobraża sobie, że zaraz po przekroczeniu progu gabinetu będzie na nich czekać lekarz w białym fartuchu, z założonymi rękawiczkami i wyciągniętym w góry wskazującym palcem, który bez słowa poprosi o udanie się na leżankę i przyjęcie właściwej pozycji.
No cóż... Może będziesz rozczarowany, ale tak się nie stanie.
Kiedy naprawdę wykonuje się badanie per rectum?
To badanie dotyczy głównie profilaktyki raka prostaty i stosuje się je zwykle u mężczyzn powyżej 50. roku życia lub w razie konkretnych objawów. Najczęściej jest wykonywane u mężczyzn w celu oceny wielkości gruczołu prostaty, w przypadku problemów z prostatą lub kłopotów z oddawaniem moczu.
Dla młodszych panów, z typowymi objawami urologicznymi, nie jest to rutynowa procedura. Jeśli pojawiasz się z zaburzeniami erekcji, czy problemami z narządami intymnymi – to badanie również nie będzie wykonane.
A jeśli już pojawiłeś się z problemem, gdzie wskazane jest przeprowadzenie badania per rectum, to nie masz się czego obawiać. Zajmuje ono dosłownie kilkanaście sekund i – wbrew obiegowej opinii – nie zostawia żadnych „traum”.
Lekarz powinien wykonać je delikatnie - z zachowaniem pełnej intymności.
Mit #2: Urolog bada tylko prostatę
Oczywiście, że nie. Urolog to przede wszystkim specjalista od całego układu moczowo-płciowego. Zajmuje się m.in. nerkami, pęcherzem, jądrami, cewką moczową i oczywiście prostatą.
Androlog natomiast skupia się głównie na męskim układzie hormonalnym i płodności.
A jeśli trafiłeś na urologa, który jest jednocześnie andrologiem klinicznym i zajmuje się chirurgią - masz duże szczęście!
Pamiętaj, że każdy lekarz na ogół się w czymś specjalizuje – w danym obszarze lub w konkretnych rodzajach operacji. Po pierwszej diagnozie – zawsze szukaj specjalistycznego ośrodka albo lekarza, który ma większe doświadczenie w leczeniu danego typu schorzenia.
Z lekarzami jest tak samo jak z innymi zawodami – nie da się być świetnym we wszystkim, dlatego liczy się praktyczne doświadczenie kliniczne w danym obszarze i ciągły rozwój.
Mit #3: Urolog to lekarz tylko dla starszych panów
Zdecydowanie nie. Tym bardziej nie w dzisiejszych czasach. Lata braku rzetelnej edukacji zdrowotnej i seksualnej przynoszą swoje efekty.
Obecnie, coraz częściej do urologów trafiają mężczyźni w wieku 20–40 lat z chorobami genitaliów, infekcjami, chorobą Peyronie, czy problemami z płodnością. Rosnąca liczba nowotworów wśród mężczyzn to również czynnik, który wpływa na częstotliwość wizyt u urologów.
Pamiętaj, choroby nie pytają o PESEL, a profilaktyka jest znacznie tańsza i mniej stresująca, niż leczenie. Jeśli chorujesz Ty, problem – w różnym wymiarze – dotyka wszystkie najbliższe Ci osoby.
Mit #4: Urolog = bolesne badania
Wyobrażenie urologa jako nieempatycznego gościa to czysty mit. Większość badań urologicznych jest nieinwazyjna – jak USG czy wywiad lekarski. A nawet te bardziej intymne są przeprowadzane z wyczuciem i pełnym szacunkiem dla pacjenta.

Właściwe traktowanie i szacunek jest Twoim podstawowym prawem pacjenta i tego powinieneś wymagać od każdego specjalisty.
Mit #5: Jak boli, to minie – po co lekarz?
To chyba najbardziej niebezpieczne przekonanie.
Choroby układu moczowego oraz choroby narządów intymnych często zaczynają się niewinnie. Ignorowanie pierwszych objawów może skończyć się poważnymi konsekwencjami – od niepłodności, skrajne zaburzenia erekcji, po nowotwory.
Ignorancja jest powodem do wstydu, a nie dumy. Jeśli myślisz, że jesteś niezniszczalny - jesteś w błędzie i boleśnie przekonasz się o tym w swoim czasie.

Mit #6: Problem ze wzwodem? Co za wstyd!
Panowie, powiedzmy sobie szczerze – rozmowa o problemach z erekcją to nie powód do wstydu, tylko do działania.
Zaburzenia erekcji to nie problem sam w sobie, ale – po pierwsze - sygnał poważniejszych problemów zdrowotnych (np. cukrzycy, nadciśnienia, czy chorób serca).
Jeśli masz zaburzenia erekcji, zacznij od konsultacji z andrologiem lub urologiem, który specjalizuje się w tym temacie i wyjaśni Ci pełny zakres dostępnych współcześnie metod leczenia.
Mit #7: Lepiej „nie wiedzieć” niż się stresować
Ignorowanie problemu nie sprawia, że nagle zniknie. Wręcz przeciwnie - będzie tylko większy.
Możesz wierzyć lub nie, ale poziom stresu jest większy przed wejściem na salę chirurgiczną, niż do gabinetu lekarskiego.
Czas na test: "Czy swoje auto traktujesz lepiej, niż swoje ciało...?"
Wyobraź sobie, że Twoje ciało to auto. Ignorując stukanie w silniku - nie sprawisz, że zniknie – po prostu... pewnego dnia – na ogół w najmniej korzystnej sytuacji - stanie w szczerym polu. A pomyśleć, że wcześniej wystarczyłaby jedna drobna naprawa w odpowiednim momencie... Teraz jesteś uziemiony, a naprawa będzie wymagać czasu, kosztów i niestety dostosowania się do nowej sytuacji, co pewnie będzie irytujące lub stresujące.
Urolog, czy androlog to Twój mechanik – tylko, że jego zadaniem są rutynowe przeglądy Twojego zdrowia i odpowiednia reakcja na zgłaszane przez Ciebie dolegliwości
Jeśli ten przykład do Ciebie nie przemawia, to odpowiedz sobie na jedno pytanie – jak bardzo dbasz o swoje auto, przeglądy, naprawy, sprawność techniczną, a nawet błysk karoserii? Czy tyle samo uwagi przykładasz do swojego ciała i zdrowia?
Jeśli się okaże, że Twoje auto jest częściej na przeglądzie technicznym, niż Ty u urologa / androloga... to w krótszej lub dłuższej perspektywie możesz mieć problem.